Comic Science — projektowanie graficzne w nauce


Na wstępie, przepraszam za skrót myślowy, ale pisząc o nauce, będę miał na myśli przede wszystkim nauki ścisłe, techniczne.

Czwarty lipca 2012 to wielki dzień dla współczesnej nauki. Podczas konferencji zorganizowanej przez CERN, ogłoszono odkrycie nowej cząstki subatomowej — prawdopodobnie bozonu Higgsa. Cząstki poszukiwanej od ~45-ciu lat, której istnienie jest kluczowe, dla obecnej formy modelu standardowego (najlepszej teoria opisująca budowę materii jaką mamy). Wielkie przedsięwzięcie, najbardziej skomplikowana technika jaką stworzył człowiek, doniosłe odkrycie i jak na ironię, kiedy oczy całego świata zwrócone były ku kolejnym slajdom prezentacji, opisującej meandry doświadczenia oraz jego wyniki — ukazał się… Comic Sans.

Graphic design ∩ Science = Comic Sans

Nie chcę żeby mnie źle zrozumiano — nie zamierzam nikogo wytykać palcem za typograficzne foux pas. Niemniej jednak, całe zajście wydało mi się być dobrą okazją do refleksji, na temat relacji pomiędzy środowiskami związanymi z nauką, a tymi związanymi z projektowaniem graficznym. Otóż wydaje się, że relacje te mają się dosyć słabo, o ile w ogóle o takowych można mówić.

Wizualne nieużytki nauki ciągną się aż po horyzont i nie ma co ukrywać, jest to niepożądany stan rzeczy. Niepożądany z wielu względów. Przede wszystkim jednak dlatego, że kreuje negatywny wizerunek nauki w społeczeństwie. Nauka zaczyna być identyfikowana z czymś nieatrakcyjnym i niedbałym, ale także niezorganizowanym i nielogicznym. Oczywiście nie chodzi mi o to, aby względy estetyczne czy wizerunkowe miały konkurować z merytoryką. W tym wypadku, nawet najlepszy dizajn nie powinien mieć prawa rywalizowania z treścią. Niemniej, często bywa tak, że nową wiedzę lub nowe technologie trzeba „sprzedać” — czy to w obrębie przemysłu, czy też w ramach dystrybucji wiedzy w społeczeństwie. Wtedy, formą przekazywanych informacji możemy w znacznym stopniu pomóc lub zaszkodzić merytoryce. Nie chodzi tu tylko o pierwsze wrażenie, którym możemy zachęcić lub zniechęcić potencjalnego odbiorcę do zapoznania się z treścią. Trzeba również pamiętać o tym, że czytelność oraz forma w jaką jest opakowana treść, ma istotny wpływ na proces interpretacji, uczenia się oraz ewentualną interakcję. Co więcej, warstwa graficzna umożliwia kodowanie (za pomocą kolorów, układu, piktogramów) bardzo wielu informacji i zależności, w sposób bardziej naturalny, a jednocześnie mniej obciążający odbiorcę aniżeli czysty tekst. Ważne jest dlatego, odpowiedzialne i świadome korzystanie ze środków graficznych tak, aby jako warstwa znaczniowa nie generowały sprzecznych i niechcianych skojarzeń lub komunikatów.

Rubierze

W przypadku wspomnianej konferencji CERN — pomimo tego, że wiarygodności i dbałości o szczegóły podczas prowadzenia badań, naukowcom odmówić z całą pewnością nie można, to wizualny aspekt buduje wręcz przeciwne wrażenie — prezentacji niechlujnej, niespójnej i przygotowanej na kolanie, w najlepszym wypadku na użytek wewnętrzny. Niska jakość wizualna prezentacji, w pewnym stopniu może nawet obniżać rangę tego wydarzenia, w oczach niewiele rozumiejącego, ale za to trzymającego za finansowy kurek społeczeństwa.

fot. © Denis Balibouse (The Guardian „Higgs boson and Comic Sans: the perfect fusion”)
fot. © Denis Balibouse (The Guardian „Higgs boson and Comic Sans: the perfect fusion”)

fot. © Denis Balibouse (The Guardian „Higgs boson and Comic Sans: the perfect fusion”)

Podobny obrót przyjmują sprawy, w przypadku wielu polskich placówek naukowych i rozwiązań technicznych. Pomimo tego, że często są one wysoce konkurencyjne i nowatorskie, to bardzo niedbale podchodzi się do problemu budowania ich wizerunku — w tym dbałości o wysoką jakość publikacji oraz identyfikacji wizualnej.

Nawet w przypadku bardzo głośnych, polskich osiągnięć naukowych, jak polski niebieski laser, dbałość o komunikację wizualną nie prezentuje się zbyt dobrze. Po kilku chwilach spędzonych na stronie spółki TopGaN (producenta polskiej „niebieskiej optoelektroniki”), można nabrać przekonania, że jest to raczej mało ciekawa, garażowa firma, nijak nie związana z tym, co kiedyś okrzyknięto polskim skarbem. Pomimo kontrowersji związanych z projektem rozwoju polskiego, niebieskiego lasera, funkcjonuje on w świadomości dużej części społeczeństwa jako powód do dumy z rodzimej nauki. Stanowi więc niemałą cegiełkę w postrzeganiu polskiej nauki, co w moim mniemaniu wiąże się z pewną odpowiedzialnością za jego wizerunek i zasługuje na kilka godzin pracy profesjonalnych projektantów.

Obecnie, naszą narodową nadzieją na zaistnienie w świecie wysokich technologii i nadwiślańską dolinę krzemową, jest polska technologia produkcji grafenu. Niestety na ślad jej marki, nie natrafiłem. Temat jest jeszcze świeży, niemniej już teraz miałem nadzieję znaleźć oficjalną stronę z aktualnymi informacjami na temat polskiego grafenu, skierowaną do inwestorów, przedsiębiorców, ale również do społeczeństwa. Skoro mamy się czym chwalić, róbmy to!

Trzeba również pamiętać, że komunikacja z odbiorcą powinna opierać się o jasne i spójne komunikaty. Przykładem braku takiej spójności może być strona instytutu Adeviq. Placówka ta, zachęcając do współpracy praktycznie każdego zainteresowanego i chętnego do pracy, swoją niewątpliwie ciekawą działalność otwiera na społeczeństwo. Jednocześnie doświadczenia płynące z korzystania z witryny internetowej instytutu, są zdecydowanie negatywne i zniechęcające. Nie dość, że struktura strony przypomina labirynt, to odwiedzający jest traktowany kalejdoskopem niczego nie kodujących kolorów. W efekcie czego, dezorientacja bardzo szybko bierze górę nad motywacją, a sfrustrowany użytkownik ucieka, zanim jeszcze zdąży się czegokolwiek dowiedzieć.

Strona internetowa Polskiej Akademii Nauk www.pan.pl
il. © Polska Akademia Nauk (www.pan.pl)

Ostatnim przykładem z rodzimego podwórka, o jakim chciałbym napisać, są publikacje Polskiej Akademii Nauk — instytucji będącej swego rodzaju wizytówką polskiej nauki. Zrzeszająca najwybitniejszych polskich naukowców i opiniująca bardzo ważne, a nierzadko drażliwe społecznie problemy organizacja, powinna posługiwać się materiałami, które swoją formą (wizualną i użytecznościową) uwiarygodniają jej stanowisko oraz budzą zaufanie. Tymczasem, już konfrontacja ze stroną internetową PAN budzi wręcz przeciwne odczucia. Co więcej, strona swoją estetyką zahacza o lata 90-te, co bardziej zniechęca, niż nastraja do myślenia o nowych technologiach czy innowacyjności — a przypomnę, mówimy o wizytówce polskiej nauki!

Punkty widzenia

Oczywiście, nie można mieć pretensji np. do fizyków o niską jakoś wizualną. Jednak jeżeli źle zaprojektowane formy publikacji (np. strony internetowe), przez wzgląd na błędy w projekcie informacji, użyteczności czy składzie, w znacznym stopniu utrudniają dostęp do treści, należałoby się zastanowić, nad zleceniem ich projektowania osobom bardziej kompetentnym w tej materii, aniżeli przysłowiowemu asystentowi po godzinach. Niestety, w wielu przypadkach naukowcy nie wydają się być świadomymi, istnienia problemów z odbiorem ich publikacji.
Co więcej, można odnieść wrażenie, że istnieje swego rodzaju przyzwolenie na niską jakość wizualną i użytecznościową publikacji związanych z nauką, co jest argumentowane stereotypowym przekonaniem, że projektowanie graficzne to tylko estetyzacja, która w dodatku nie przystoi naukowemu pragmatyzmowi.
Problem pojawia się jednak, gdy tego typu podejście, obserwujemy w przypadku emitowanej na cały świat (opiniotwórczej) konferencji, w ramach której, ogłaszane jest najważniejsze odkrycie ostatnich 50-ciu lat.

Z drugiej strony, podczas gdy tak wiele materiałów publikowanych przez ośrodki nauk technicznych, prezentuje niski poziom czytelności, użyteczności oraz estetyczny. Projektanci nie wydają się być zainteresowani, zmianą tego stanu rzeczy. Można wręcz odnieść wrażenie, że szukając samorealizacji w co bardziej modnych, acz często próżnych przestrzeniach, przegapiają okazje wzięcia udziału w wydarzeniach istotnych, a bywa, że (tak jak przypadku konferencji CERN) w wydarzeniach o znaczeniu wręcz historycznym. Może to wynikać z faktu, iż wizualizacja informacji oraz projektowanie publikacji o charakterze naukowym, wymaga nierzadko poświęcenia większej ilości czasu na samo zrozumienie zagadnienia oraz opracowanie projektu informacji, niż na działania graficzne. Wiąże się również z absolutnym podporządkowaniem estetyki, merytoryce (funkcji oraz treści), w związku z czym, może wydawać się mało atrakcyjnym i ograniczonym polem do wizualnej samorealizacji projektantów.
Niemniej świadczyłoby to o bardzo powierzchownym podejściu do projektowania, a także zorientowaniu na projekty, które swoją jakość oraz wartość budują przede wszystkim w oparciu o pustą estetykę.

Istnieje również pole, na którym dosłownie interesy obu stron tj. projektantów i naukowców zbiegają się. Mowa oczywiście o finansach. W roku 2013 nauka w Polsce ma otrzymać finansowanie na poziomie 0,4% PKB (włącznie z dofinansowaniem z UE), co jak uważają specjaliści, jest budżetem niewystarczającym na skuteczną działalność, w zakresie prowadzenia badań oraz edukacji. Kiedy jednostki naukowe muszą martwić się o środki na swoją podstawową działalność, trudno jest od nich wymagać dbałości o jakość komunikacji wizualnej, a co za tym idzie organizowania dodatkowych budżetów na projektowanie graficzne. Projektanci z kolei, za swoją pracę mają prawo oczekiwać uczciwej zapłaty, jeśli trudno o takową ze strony nauki — trzeba zrozumieć, że decydują się na realizację projektów o charakterze co bardziej komercyjnym.

Rozwiązania

Pewnym lekarstwem na zaistniały problem, mogłaby się stać współpraca szkół i uczelni projektowania graficznego oraz ux z placówkami badawczymi i uczelniami technicznymi. Bardzo interesującą i posiadającą duży potencjał, wydaje się możliwość realizowania prac dyplomowych, zorientowanych na potrzeby komunikacji wizualnej nauk technicznych i ścisłych. Z punktu widzenia studenta ASP, możliwość pracy nad identyfikacją, czy też systemem informacji wizualnej, dla konferencji naukowej lub instytutu badawczego (z możliwością wdrożenia projektu) jest niezwykle interesująca. Tym bardziej, że tak istotna, a jednocześnie niezagospodarowana wizualnie przestrzeń jak nauka, może stanowić doskonałą okazję do wybicia się na tle bardziej oczywistych zastosowań projektowania. Istotnym wydaje się również, wprowadzenie podstaw komunikacji wizualnej do programu edukacji inżynierów.

Równie ciekawe efekty przynoszą prace realizowane przez międzyuczelniane zespoły na zbiegu dyscyplin, ale także te, realizowane przez osoby posiadające wiedzę lub wykształcenie techniczne i projektowe. Tego typu prace niejednokrotnie owocują bardzo cennym doświadczeniem, jak również bardzo wartościowymi realizacjami pomagającymi łamać granice między dyscyplinami.

Co więc następuje

Nie można zapominać, że poziom projektowania graficznego oraz UX w naukach technicznych, ma realny wpływ na postrzeganie placówek naukowych, chęć bycia naukowcem oraz na powszechną motywację, a także zdolność do zdobywania wiedzy. Jest to bardzo istotne w kontekście budowania społeczeństwa informacyjnego. Tym bardziej, należałoby się dokładniej przyjrzeć powodom wyraźnie słabszego zainteresowania projektowaniem w nauce i powziąć odpowiednie działania. Projektantom natomiast, po raz kolejny wydaje się właściwym, przypomnienie manifestu „Najpierw rzeczy pierwsze” Kena Gartlanda oraz zachęcanie do zaangażowania się we działania na rzecz poprawy jakości komunikacji wizualnej w nauce — jest to w interesie nas wszystkich jako społeczeństwa.

Zobacz również