Pod koniec września, jak niektórzy wiedzą (chociażby z opowieści o moich zepsutych kolanach) byłem na plenerze (w Górkach Wielkich) w ramach którego realizowaliśmy projekt typograficzno-rzeźbiarsko-fotograficzny. Mianowicie, dobrani 2–3 osobowe zespoły mieliśmy zrealizować temat „Litera w przestrzeni” na który składało się wykonanie rzeźby (wylosowanej uprzednio) litery wykorzystując materiały znalezione w okolicy, sfotografowaniu jej tak aby elementem kompozycji była osoba, a następnie wykonaniu dokumentacji w postaci folderu. Nasz “krakowski” zespół od litery F składał się ze mnie oraz Niny Gregier, dodatkowo, kiedy rąk do pracy potrzeba było więcej, swoją pomoc chętnie oferował zespół od litery B (tj. Tomasz Gorol i Grzegorz Kowal) za co jeszcze raz dziękujemy[niny], oczywiście nie można zapomnieć również o Helenie, która po mimo chłodnego wieczoru pozowała do sceny „ze zjawą‟.
Od początku nasz projekt był inspirowany otoczeniem. Kamienista rzeka, gęste zarośla i niepokojąco spokojna tafla wody, zdecydowały o podjęciu konwencji horroru. Naszym założeniem było zbudowanie tajemniczej i niepokojącej sceny, a litera „F” miała posłużyć za element scenografii. Cała rzeźba miała 2,8 metra wysokości, 2 metry szerokości oraz 0,7 m głębokości. Przygotowując gałęzie, nie docinaliśmy ich idealnie na wymiar, ale zostawialiśmy nieco dłuższe, co pozwoliło uzyskać niepokojącą, nieregularną i autentyczną w kontekście otoczenia formę (co fajnie wyszło na zdjęciach we mgle).
Pierwszą realizacją tego założenia było „spotkanie ze zjawą”.
W scenie tej postawiliśmy na tajemniczość i zaskoczenie, próbując wykreować nie do końca racjonalne czy też oczywiste zjawiska. Do sceny, obok litery został usypany podest z kamieni, wysoki na tyle, aby nie przeciął tafli wody. Stojąca na nim postać miała robić wrażenie jak gdyby stała lub chodziła po wodzie, wrażenie to dodatkowo wzmacnia druga osoba zanurzona po kolana w wodzie. Ciekawym i dezorientującym efektem okazały się być odpowiednio oświetlone owady latające nad rzeką.
Drugą realizacja powstała dosyć spontanicznie, a główną inspiracją były bardzo sprzyjające tego rodzaju klimatowi warunki pogodowe – tj. deszcz i mgła. W tej scenie skupiliśmy się w szczególności na uczuciu niepokoju. W naszym zamierzeniu było stworzenie wrażenia, jak gdyby zaraz miało się coś wydarzyć, wzbudzić napięcie i poczucie oczekiwania na nieuniknione. Swoją drogą ciekawe sprawa taka sesja w deszczu i lodowatej wodzie po kolana ;)
Pomimo tego, że projekt, wymagał dużo pracy, samoorganizacji i odporności na trudne warunki pogodowe, dostarczył nam naprawdę dużo frajdy. Dla mnie — osoby która jeszcze niedawno ograniczała się w projektowaniu/tworzeniu wyłącznie do komputera było to tym ciekawsze doświadczenie. Zamiast herbatki, muzyki i ciepłych kapci przed komputerem, cały przemoczony targałem badyle z lasu i kaleczyłem paluchy. Niemniej widok finalnej formy a potem również i wykonanych jej zdjęć zdjęć, okazały się być warte fatygi i pracy w deszczu, niedostatku snu a nawet upadniętego obiektywu (moja sigma 24–70 2.8 zaliczyła podłogę i nie ma się zbyt dobrze).
Na zakończenie poglądowo literki innych grup, które pomagałem fotografować.